Moje smaki Turcji - Adam Nogala

12.10.2014

 

         Niedziela, wcześnie rano ok. 6 zaczyna się moja wielka podróż w świat. Z lekkim poślizgiem dojechałem na miejsce zbiórki, ale oczywiście, jak to bywa w pośpiechu, zapomniałem najważniejszej dla mnie rzeczy, telefonu, który na moją prośbę przywiózł mi tata. Po krótkim pożegnaniu z moimi bliskimi siedziałem już w autokarze wraz z moimi kolegami. Ruszyliśmy. W autokarze dało się odczuć wielki przepływ emocji, radości i euforii. Droga na lotnisko do Niemiec  okazała się bardzo męcząca, więc po krótkiej chwili poszliśmy spać. Po 4 godzinach jazdy dotarliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy się z naszymi kierowcami  i podziękowaliśmy im za sprawny i szybki dowóz, po czym udaliśmy się do głównego budynku lotniska. Po chwili niepewności i szukania  znaleźliśmy nasz punkt odprawy.

         Na otwarcie punktu odprawy musieliśmy poczekać około 1,5 h. Pojawiły się w mojej głowie lekkie obawy, czy nie przekroczyłem dozwolonego ciężaru. Jednak po postawieniu walizki na wadze, wszystko okazało się być w porządku. W końcu ruszyła maszyna prześwietlająca walizki. Podchodząc do sprzętu, w mojej głowie pojawił się lekki strach, że coś mi zapika. Po chwili niepewności wszystko okazało się być okey.   Po kolei za panią Solczyńską ustawiliśmy się, aby zdać bagaż. Po 30 minutach wszystkie walizki były w drodze do samolotu, a my ustawiliśmy się w kolejnej kolejce, tym razem do bramek sprawdzających nas, tu także pojawiły się niewielkie obawy, jednakże wszystko poszło bez żadnych przeszkód. Po całkowitej odprawie musieliśmy czekać kolejne 1,5h, tym razem na samolot. Ten czas zleciał równie szybko jak poprzedni. Siedziałem już w samolocie, obok mnie pan dyrektor i pani Anna Solczyńska.

         Zaczęło się. Samolot ruszył powoli, po chwili, nagłe przyspieszenie wgniatające w fotele. Jesteśmy już w powietrzu. W oddali ujrzałem przepiękne widoki Niemiec. Lot samolotem sam w sobie nie był czymś nowym, ponieważ już nie pierwszy raz leciałem. Przez całe 2,5h lotu podziwiałem widoki pod nami.

         Gdy dolecieliśmy do Istanbulu, słońce już zachodziło. Po wylądowaniu poszliśmy od razu poszukać skąd mamy wylot do Gaziantep. Po znalezieniu danego wejścia, mieliśmy kolejną godzinę czasu wolnego na jedzenie, toaletę itd. Po ponownym odbyciu tych samych procedur co w Niemczech, siedziałem już w samolocie. Jednak w tym samolocie już spałem od razu. Obudziłem się dopiero, gdy lądowaliśmy w Gaziantep. Lot zajął nam 2 h. Gdy już samolot wylądował,  poszliśmy odebrać nasze bagaże. Czekaliśmy, aż jakiś wyjedzie. Po 10 minutach taśma stanęła, a my nie mieliśmy naszych bagaży. W naszych oczach pojawił się strach. Po chwili strachu, pani dowiedziała się, że weszliśmy do złego pomieszczenia. Obsługa lotniska zaprowadziła nas do odpowiedniego punktu i tam znaleźliśmy nasze torby. Na naszych twarzach pojawiły się wielkie uśmiechy, zaczęliśmy się radować jak po wygranej olimpiadzie. Zabraliśmy nasze bagaże. Nasi tureccy przyjaciele czekali na nas już przed budynkiem. Gdy wyszliśmy, momentalnie rzuciliśmy się im w ramiona. Po krótkim przywitaniu, zapakowaliśmy się ponownie do autokaru i czekała nas dwugodzinna podróż, którą odbyliśmy radośnie rozmawiając po polsku i po angielsku z tureckim nauczycielem panem Abdu.

         Po dojechaniu do naszej docelowej miejscowości Besni, w której byliśmy ok. pierwszej w nocy, zostaliśmy przetransportowani do rodzin. Ja z moim przyjacielem Jasiem wysiadaliśmy jako pierwsi. Z nami wysiedli nauczyciele, żeby poznać naszych gospodarzy. Odebrała nas Turczynka wraz z jej synem Osmanem. Przywitaliśmy się z nimi i pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi z autokaru. Rodzina zabrała nas do swojego domu. Tam dostaliśmy nasz pierwszy turecki posiłek i wymieniliśmy kilka zdań między sobą - oczywiście po angielsku. Już po tym posiłku wiedziałem, że nie polubię tureckiej kuchni. Po posiłku wykąpaliśmy się, obdarowaliśmy naszą rodzinę prezentami i poszliśmy spać.

 

13.10.2014

         W poniedziałek dostaliśmy trochę czasu do wypoczynku, mogliśmy pospać do 10 :). O 10 turecki kolega nas obudził i zaprosił na śniadanie. Tureckie śniadanie było dobre, dostaliśmy nasze polskie dżemy i miód, które im przywieźliśmy jako prezenty, a do tego kilka ich produktów, takich jak masło, jogurt itp.

          Jako pierwszy punkt naszej wycieczki mieliśmy zwiedzanie szkoły naszych tureckich przyjaciół. Następnie udaliśmy się do stołówki, gdzie spróbowaliśmy pierwszego tureckiego obiadu. Nie za bardzo ich kuchnia przypadła mi do gustu, ponieważ była zbyt ostra. Następnie odbyliśmy spacer po Besni. Po skończonym obchodzie miasta była już godzina 17. O tej godzinie rodziny nas odbierały i mieliśmy czas wolny. Byliśmy tak zmęczeni, że nie pozostało nam nic innego jak tylko sen.

 

 

14.10.2014

         We środę musieliśmy wstać bardzo wcześnie, bo już ok. 6. Od razu po przebudzeniu zostaliśmy zaproszeni na śniadanie, było to samo co w poniedziałek. Około godziny 8 przyjechał po nas kierowca (pan Szczepciu :D ), i pojechaliśmy po resztę ekipy. Gdy już wszyscy się zebraliśmy, to ruszyliśmy w stronę Gaziantep, do muzeum archeologii. Na miejsce dotarliśmy ok. godziny 10. Gdy weszliśmy do muzeum, poczułem się jak jakiś zabytek. Przed wejściem do muzeum dostaliśmy „elektronicznego przewodnika”. W muzeum znajdowały się mozaiki i tablice komputerowe, na których mogliśmy bawić się  układają puzzle.

          Prosto z muzeum udaliśmy się na wspólny posiłek. Jak już wcześniej wspomniałem, kuchnia turecka nie przypadła mi do gustu, ale musiałem chociaż posmakować potraw. O dziwo, dosyć dobry okazał się kebab :)   Udaliśmy się na targi. Dla mnie było to nowe, wspaniałe przeżycie. Wszędzie pełno wszystkiego :O. Po 2 godzinach krążenia udaliśmy się na herbatkę (co jest zwyczajem w Turcji). Po 2 godzinach wspólnego chodzenia udaliśmy się z powrotem do autokaru i rozpoczęliśmy podróż powrotną. Po dotarciu na miejsce pojechaliśmy do domów, po czym wraz z naszym przyjacielem udaliśmy się poznać jego przyjaciół. Resztę czasu spędziliśmy razem z nimi. To były wspaniałe chwile. Około godziny 23 odebrał nas ojciec Osmana, po czym udaliśmy się do domu i od razu udaliśmy się spać.

 

15.10.2014

         Pobudkę mieliśmy ponownie o 6 rano. Odczuwaliśmy już lekkie zmęczenie. Po zjedzonym na szybko śniadaniu udaliśmy się ponownie do szkoły, a następnie poszliśmy do władz miasta, do burmistrza, sekretarzy i urzędników. Według mnie było to bardzo nuuuudne. Następnie udaliśmy się do stołówki, w której każde państwo miało przygotować jakieś tradycyjne jedzenie. My zrobiliśmy pierogi. O godzinie 17 byliśmy wolni. Wraz z Osmanem udaliśmy się do bazy wojskowej, do jego ojca. Tam spędziliśmy ok. 1,5h, po czym udaliśmy się do domu. Przygotowaliśmy się i wybyliśmy na dyskotekę. Według mnie ta impreza była całkiem fajna, a zarazem bardzo 'sztywna'. Turcy nie za bardzo chcieli tańczyć, no ale cóż. Posłuchaliśmy trochę tureckiej muzyki jak i polskiego disco :). Dyskoteka zakończyła się o 22, po czym wszyscy się rozjechali do domów, a my z Osmanem udaliśmy się pograć w nogę na orliku. Turcy okazali się być bardzo dobrymi graczami. Ok. godziny 2 w nocy tata Osmana po nas przyjechał i zabrał nas do domu. Było oczywiste to, że od razu udamy się do łóżek.

 

16.10.2014

          Jak zwykle pobudka była wcześnie rano. O godzinie 9 przybył po nas autokar i udaliśmy się do Harran. Jechaliśmy tam ok. 3 godzin. Zwiedziliśmy stare miasto tureckie zbudowane z gliny i innych materiałów. Następnie udaliśmy się do galerii handlowej w Urfie, w której mieliśmy trochę wolnego czasu. Następnie wybraliśmy się nad święte jezioro. Plany był taki, aby wejść do zamek, ale niestety z nieznanych powodów nie zwiedziliśmy go, lecz byliśmy na bardzo ładnym punkcie widokowym. Gdy tam weszliśmy, widok zwalał z nóg, widzieliśmy panoramę pierwszego miasta powstałego po biblijnym potopie.

         Następnie udaliśmy się do tureckiej restauracji. Było świetnie - słuchaliśmy i tańczyliśmy do muzyki tureckiej granej przez zespół. Świetnie się bawiłem. Widzieliśmy także jak się robi tradycyjne danie tureckie. Po 3 godzinach świetnej zabawy udaliśmy się z powrotem to Besni. W trakcie jazdy z bólem serca pożegnałem się z wszystkimi tureckimi przyjaciółmi :( . W domu byliśmy ok. godziny 22. Pożegnaliśmy się już z naszą rodziną i zaczęliśmy się pakować. Na wyjazd zostaliśmy obdarowani prezentami takimi jak turecka zastawa, masło, chleb i koszulka jednego z tureckich zespołów. Jutro musieliśmy wstać bardzo wcześnie.

 

17.10.2014

Zbudziliśmy się o 5. Około 5:50 przyjechał po nas autokar, ponownie pożegnaliśmy się z naszymi gospodarzami. W autokarze wszyscy spali. My zapakowaliśmy się jako ostatni. Okazało się że mamy godzinę poślizgu od planowanego wyjazdu. Jechaliśmy z obawami, że ucieknie nam samolot. Jednak nasze obawy zostały rozwiane, gdy pan kierowca wcisnął gaz do dechy i dojechaliśmy na czas. Na lotnisku czekały nas te same procedury jak na początku naszej wycieczki. Jednak ta odprawa była łatwiejsza. Jedyne co pamiętam z lotu, to jak wsiadałem do samolotu i jak lądowaliśmy, ponieważ cały lot przespałem. Gdy już dolecieliśmy do Istanbulu i wszystko znów załatwiliśmy, i byliśmy ponownie w samolocie, nie mogliśmy się doczekać lądowania. W drodze do Niemiec już nie spałem, najfajniejsze co mnie spotkało w samolocie, to darmowe jedzonko, było przepyszne. Gdy już dotarliśmy do Niemiec, czekaliśmy około 1h na kierowców. Całą drogę powrotną spaliśmy jak kamienie. O godzinie 22 byliśmy już w Polsce, Strzelnie i ujrzeliśmy nasze rodziny... po tygodniu. To było fantastyczne uczucie wtulić się w swoich  rodziców i powiedzieć im, że za nimi tęskniliśmy. Niesamowicie się również  ucieszyłem z tego faktu, iż w końcu zjem coś domowego :D 

NA GÓRĘ