Gimnazjaliści we Włoszech - relacja Kasi

            Dnia 12 maja 2015r. o godz. 0445 wyjechaliśmy na wymianę uczniowską do Włoch. O godz. 900 dojechaliśmy na Lotnisko Chopina w Warszawie. Przeszliśmy odprawę i o godz. 1200 siedzieliśmy już w samolocie. Byłyśmy podekscytowane. Myślami opalałyśmy się juz we włoskim słońcu. Lot trwał około 2 godzin. W tym czasie widziałam przepiękne widoki na Alpy, Morze Adriatyckie oraz chmury.  W końcu  wylądowaliśmy w Rzymie. Przywitała nas piękna pogoda.  Z lotniska odebrali nas Włosi, a po chwili spotkaliśmy też tureckich przyjaciół. Wyruszyliśmy w drogę do Atelli. Pokonaliśmy 380 km w wygodnym autobusie i z Apeninami za oknem . O godz. 21 dojechaliśmy. Powitał nas tłum ludzi. Wszyscy byli bardzo mili. Czekał na nas poczęstunek oraz nasze rodziny.  Dostaliśmy upominki i trafiliśmy do domów. Mieszkałam w Sant' Andrei oddalonej od Atelli o 10 km. Widoki są przepiękne, a Atella urocza. Moja rodzina przyjęła mnie bardzo gościnnie i ciepło. Od razu ich polubiłam.

        Środa. Obudziłam się za sprawą promieni słońca. Poczułam wtedy, że marzenia się spełniają. Dotarło do mnie, że jestem we Włoszech. Choć wstałam dość wcześnie, czułam, że jest ciepło i to będzie piękny dzień. Zjadłam śniadanie, które było bardzo słodkie, ale pyszne. Jak się później okazało, to normalne we Włoszech. Dojechaliśmy do szkoły i zaczęło się poznawanie nowych ludzi. Wszystkich imion nie sposób było spamiętać. Następnie odwiedziliśmy szkołę podstawową, w której dzieci genialnie nas przyjęły. Późnej przedszkole i gimnazjum. Spacer ulicami Atelli. Tu jest na prawdę pięknie. Kręte, wąskie uliczki - czuć, że jesteśmy we Włoszech. Następnie zjedliśmy pyszny obiad. Uwielbiam tę kuchnię. Później poszliśmy na spacer i zjedliśmy genialne lody. Następnie pojechaliśmy do Rionero. Zwiedziliśmy dom wina. Po powrocie do domu poszłam z Nene - moją włoską przyjaciółką, na spacer, plac zabaw oraz poznałam jej dziadków. Następnie zjadłam przepyszne spaghetti. Późnym wieczorem razem z rodziną pojechaliśmy na lody. Było naprawdę świetnie. Zauważyłam, że Włosi prowadzą bardzo intensywny tryb życia, ale od razu to polubiłam.

          14 maja 2015r. To był piękny, ciepły dzień. Pojechaliśmy na wycieczkę do Legopasole. Za oknem przepiękne krajobrazy, widzę wulkan. Weszliśmy do zamku, który potem zwiedzaliśmy. Złapałam świetny kontakt z przyjaciółmi z Turcji. Następnie pojechaliśmy do centrum handlowego, gdzie  zjedliśmy pizzę i zrobiliśmy zakupy. Po południu odwiedziliśmy Potenzę. Byliśmy w teatrze, redakcji lokalnej gazety, kościele i urzędzie. Około 20.00 rozstaliśmy sie ze znajomymi i wróciliśmy do domu. Po 30 min pojechaliśmy do Rionero na pizzę, która różniła się od polskiej, ale bardzo mi smakowała. Poznałam też rodzinę Nene.

        Piątek. Jestem bardzo niewyspana, a przed nami kolejny wyjazd. Tym razem do Melfi. Zwiedzaliśmy przepiękną katedrę i zamek. Nasza pani przewodnik była bardzo sympatyczna. Później byliśmy w bardzo nudnym muzeum. Wreszcie nadszedł czas na obiad! Dawno nie jadłam tak pysznego jedzenia. Byliśmy pełni. Są tutaj obłędne owoce i bardzo dobre tarty. Następnie pojechaliśmy nad jezioro wulkaniczne. Tam mieliśmy czas wolny. Całkiem przypadkiem trafiłyśmy na jacht, którym  potem płynęłyśmy. Głośna muzyka, słońce, Włochy.. chcę tu zostać! Wieczorem mieliśmy dyskotekę, która okazała się porażką.

              16 maja 2015r. Tego dnia pojechaliśmy do Matery. Było strasznie duszno, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do takiej pogody. Panorama tego miasta była naprawdę oszałamiająca. Dużo zwiedzaliśmy.  Chodziliśmy wąskimi uliczkami, niczym w labiryncie. Około 13. poszliśmy na obiad. Smakował nam tak bardzo, że prosiliśmy o podwójne porcje. Naprawdę uwielbiam spaghetti. Mogłabym tu zamieszkać. Późnym popołudniem rozstaliśmy się, ale na krótko. W domu czekała na mnie cudowna niespodzianka. Cała sterta prezentów. Byłam oszołomiona, ale i bardzo szczęśliwa. Przyszedł czas na zdjęcia z rodziną. Ok 18. przyjechaliśmy do Atelli. Wzięliśmy udział w pochodzie zorganizowanym dla nas. Orkiestra, dużo ludzi.. wszystko zrobiło na nas wrażenie. Później zjedliśmy włoskie specjały i wzięliśmy udział w pożegnaniu. Gdy odtworzono film podsumowujący COMENIUSA, popłakałyśmy się wszystkie. Następnie całkiem spontanicznie zaczęliśmy tańczyć. To była świetna impreza. Dzień zakończyłam spacerem po Atelli nocą.

     Niedziela, 17 maja 2015r., nie chciałam by ten dzień nastał. Wczoraj było bardzo smutno, ale też był to najlepszy dzień. Dziś natomiast trzeba sie żegnać. Pożegnałam się z rodziną. Będzie mi ich brakować. O godz. 800 wyjechaliśmy. Droga do Rzymu upłynęła nam w przyjemniej atmosferze. Ok 13. dojechaliśmy do lotnisko Fiumucino. Czułam wtedy, że coś bardzo ważnego w moim życiu dobiega końca. Ostateczne pożegnanie. Obietnice kolejnego spotkania. Łzy. Po długim oczekiwaniu na lotnisku okazało się, że wreszcie mogliśmy dostać się do samolotu. Miał on ponad godzinne opóźnienie. O godz. 1640 wystartowaliśmy. Lot upłynął przyjemnie. Polska przywitała nam bardzo chłodno, ale cóż.. taki mamy klimat. Około godz. 00:30 byłam już w domu.

            Projekt COMENIUS był dla mnie niesamowitym przeżyciem, był spełnieniem marzeń oraz przygodą życia. Jestem niezwykle wdzięczna, że mogłam w nim  uczestniczyć. Uważam, że to najlepsza rzecz, jaka spotkała mnie w gimnazjum. Nigdy tego nie zapomnę.

NA GÓRĘ