Gimnazjaliści we Włoszech - relacja Martyny Czybachowskiej

Wraz z nauczycielami ( Panią Anną Solczyńską, Panią Mirosławą Walicką, Panem Robertem Lewandowskim i Panem Jackiem Łuczakiem) i jedenastką uczniów wybraliśmy się na wymianę miedzy uczniowską do Włoch.

 Godzina 4.59 -wyjazd, kierunek Warszawa. Wszyscy w autobusie   podekscytowani podróżą do Włoch. Choć byliśmy zmęczeni to humory nas nie opuszczały. Przez całą drogę śmialiśmy się, żartowaliśmy. Po 4 godzinach drogi w końcu dojechaliśmy do celu- Lotnisko Chopina. Czułam lekki strach przed lotem. Jestesmy na lotnisku. Odprawa przeszła z spokojem i bez problemowo. Byliśmy w tak zwanej "gorącej wodzie kompani", bo nie mogliśmy się doczekać lotu. Chcieliśmy być już w Atelli. Lot minął spokojnie, byłam bardzo zmęczona, cały lot przespałam. Po odebraniu walizek szukaliśmy Pani Emilii (nauczycielki z Włoch), byliśmy przerażeni, że mogła po nas nie przyjechać. Po kilku minutach w oddali było widać znajome twarze, tak to była Pani Emilia wraz z innymi nauczycielami z Włoch i Turcji. Pogoda nam dopisywała, było bardzo słonecznie i gorąco. Byłam bardzo szczęśliwa, że znajduje się w tym miejscu. Przed autobusem stali uczniowie z Turcji, przywitaliśmy się z nimi.  Czekała nas jeszcze pięciogodzinna podróż do Atelli, byłam bardzo zmęczona. Włosi poczęstowali  nas na powitanie bardzo pysznym ciastem, można było powiedzieć, że to babka. Wszyscy zajadali, że aż im "uszy się trzęsły". Całą  drogę przespałam. Po przebudzeniu okazało się, że jesteśmy juz niedaleko Atelli. Moje serce zaczęło wtedy szybciej bić z szczęścia, ale również z strachu. W końcu dojechaliśmy przed szkołą w Atelli stało mnóstwo osób (uczniowie, nauczyciele i rodzice) wszyscy chcieli nas przywitać. W szkole poczęstowali nas lekkimi przekąskami i obdarowali nas małymi upominkami. W oddali widziałam Anastasię- dziewczynę u które będę spać, znaliśmy sie juz z poprzedniej wymiany w Polsce, ponieważ  była moim gościem.  Mieszkałam u bardzo wspaniałej rodziny, była dla mnie bardzo miła, uczynna i gościnna . Gdy dotarłam do swojego domu w Atelli moim jedynym marzeniem było pójście spać. 

Dzień 1

Wstałam. Nie mogłam uwierzyć, że jestem we Włoszech. Wyszłam na balkon i w końcu uwierzyłam. Widoki były tam wspaniałe. Nigdy nie lubiłam gór, ale gdy pojechałam tam moje upodobania się odmieniły. Anastasia zaprosiła mnie na poranne śniadanie. Na stole był położony talerz z ciastem, ciastkami czekoladowymi, a obok rogaliki z nutellą. Byłam w raju. Wszystko było pyszne.  Dzisiejszy plan było zwiedzanie szkół w Atelli.  Najpierw poszliśmy do podstawowej szkoły, gdzie przedszkolaki przywitały nas świetnymi tacami. Obejrzeliśmy całą szkołę. Szkoła praktycznie niczym sie nie różni od naszej Polskiej placówki. Kolejny cel - gimnazjum. Gimnazjaliści przywiali nas polską piosenką "Nastolatka" zagraną na fletach.  Po występach poszliśmy na obiad. Podano nam makaron z sosem, nie było to prawdziwe spaghetti, ale było bardzo dobre. Pan Antonio zapuszczał muzykę. Zaczęliśmy tańczyć. Bawiłam się świetnie. Po obfitym obiedzie poszliśmy na najwspanialsze i najlepsze lody.  Po zjedzeniu przepysznego deseru poszliśmy na spacer po Atelli. Miasto to było małe, ale piękne. Wąskie ulice, piękne widoki,  czułam, ze jestem we Włoszech.  Następnie pojechaliśmy do Rionero. Po powrocie późnym wieczorem poszliśmy a spacer z Anastasi przyjaciółmi.

Dzień 2

Dzis zaplanowane mieliśmy jechać na wycieczkę do Lagopaspole. Zwiedziliśmy piękny zamek. Następnie pojechaliśmy do centrum handlowego na zakupy i na pizze. Włoska pizza jest pyszna, smakuje podobnie, ale jest strasznie tłusta. O koło godziny 12.00 odwiedziliśmy Potenzę. Byliśmy w teatrze, w redakcji lokalne, kościele i urzędzie. O godzinie 20.00 wróciliśmy do swoich domów. Na  dzisiejszy wieczór mieliśmy zaplanowane spotkanie z moimi kolegami i Anastasi z pizzerii w Rionero. Poznaliśmy dużo Włochów, co chwile ktoś nas zaczepiał na ulicy. Bawiłam się cudownie.

Dzień 3

Kolejny dzień, kolejne wrażenia..Tego dnia pojechaliśmy do Melfi. Zwiedziliśmy piękną katedrę i zamek, potem muzeum.. W końcu pojechaliśmy na obfity obiad, który składał się  z 5 dań. Byliśmy strasznie najedzeni. Potem pojechaliśmy nad jezioro. Przypadkiem dowiedzieliśmy sie, że możemy popłynąć się jachtem. Muzyka, słońce, tak bardzo nie chciałam stamtąd wracać. Wieczorem w planie była dyskoteka, która  potem okazała się klapą.

 

Dzień 4

Ostatni dzień we Włoszech. Nie chciałam stamtąd wyjeżdżać. Tamtego dnia pojechaliśmy do Matery. Było strasznie duszo i gorąco. Piękne widoki tego miasta, piękne budynki.  Spacerowaliśmy wązkimi uliczkami, dziwiłam się, że Włosi się tu nie gubią. Po południu poszliśmy na obiad. Uwielbiam Włoskie jedzenie, a najbardziej spaghetti. Tak bardzo nam smakowało, że braliśmy po dokładce. Gdy wróciłam do domu Anastasia obdarowała mnie pięknym prezentem ( biżuteria, pamiątki, kosmetyki). O ok. 18:00 poszliśmy do szkoły, a tam czekała na nas orkiestra i dużo ludzi.  Okazało się, że został dla nas zorganizowany pochód. Potem zjedliśmy przekąskę, następnie pożegnanie.  Włosi przygotowali dla nas film podsumowujący COMENIUSA, wszyscy się popłakaliśmy, nie mogliśmy uwierzyć, że to koniec, że te dwa lata z Comeniusem tak szybko minęło. Po pożegnaniu poszliśmy na długi ostatni spacer po Atelli. Ostatnia noc.

Odjazd

To już naprawdę koniec. Jedziemy do domu. Pomyślałam wtedy. Nie chciałam stamtąd wyjeżdżać. Całą podróż na lotnisko przespałam.  O ok. 13 dojechaliśmy na lotnisko. Wszystkim płynęły łzy. Pożegnanie z Włochami, Turkami... Gdy już oddaliśmy swoje walizki okazało się, że na żadnej tablicy nie ma naszego lotu. Wszyscy byli zaniepokojeni, lecz szczęśliwi , bo może jest szansa na powrót do Atelli . Czekaliśmy ok. 1.5 godziny, aż w końcu pokazał się nasz lot. W  Strzelnie byliśmy o godzinie 00:30. Podsumowując, naprawdę warto brać udział w takich projektach i warto pójść do klasy dwujęzycznej , bo dzięki Comeniusowi mogłam poznać inną kulturę i obyczaje.

 

Martyna Czubachowska 

NA GÓRĘ