Gimnazjaliści we Włoszech - relacja Adama

11.05.2015

Dzień przed wyjazdem. Wielki wylot, w wielki świat!

Moja mama od rana „lata” jak poparzona :D Ja o dziwo byłem bardzo spokojny.

Dziś jeszcze udałem się do szkoły na 8:00, głownie po to, aby pożegnać się z moimi znajomymi. Po 5 godzinach lekcyjnych udałem się do domu. Gdy wróciłem do domu i trochę już odpocząłem, spakowałem się i udałem się do babci i cioci w celu pożegnania się.

Godzina 21, wróciłem do dom. Uznałem, że nie warto jest iść spać, gdy o 4, muszę znowu wstać. Zawaliłem nockę grając w gry ze znajomymi.

12.05.2015

 

Godzina 3:50- zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie… Na 10 minut usnąłem, a przynajmniej mi się tak wydawało. Godzina 4:10 zaczęły się ostatnie przygotowania i pożegnania. O godzinie 4:20 już byłem na miejscu zbiórki. O dziwo byłem na miejscu jako 2. Punktualnie o godzinie 4:45 wszyscy byli już miejscu. Po ostatnim pożegnaniu wsiedliśmy do autobusu i o godzinie 5:00 udaliśmy się do Warszawy. Po 5 godzinach drogi byliśmy już na lotnisku Chopina w Warszawie.

Po krótkiej bezproblemowej odprawie udaliśmy się sprawdzić z której „bramki” wylatujemy, gdy już się dowiedzieliśmy, z której bramki wylatujemy. Mieliśmy godzinę oczekiwania, więc „biegiem” udaliśmy się do McDonalda na jedzenie.

Ok. godziny 12 siedzieliśmy już w samolocie. Niektóre osoby z naszej wycieczki odczuwały lekki strach, bo była to pierwsza ich podróż samolotem. Dla mnie to nie była żadna nowość, ponieważ  w swoim życiu odbyłem już kilka lotów.

Lot trwał 2,5h. O godzinie 15:30 byliśmy już po odprawie i odebraniu swoich bagaży. Gdy wyszliśmy z terminala, pojawiły się lekkie obawy, ponieważ nikt za nami nie czekał.. Jednak po chwili oczekiwania pojawiła się włoska delegacja. Wszyscy skakali z radości, a szczególnie Pani Ania :D

Była to wspaniała chwila spotkać się z naszymi włoskimi i tureckimi przyjaciółmi. O 16.00 wyruszyliśmy w drogę do Atelli autobusem. W autobusie zostaliśmy poczęstowani różnymi ciastami i piciem. Ok.. godziny 21 dotarliśmy do Atelli. Zostaliśmy miło przywitani i zostaliśmy zaproszeni na mały poczęstunek do szkoły. Po małym poczęstunku zostaliśmy przydzieleni do „naszych” włoskich rodzin i udaliśmy się do domów. Byłem miło zaskoczony, gdy okazało się, że mam swój własny pokój z balkonem i swoją własną toaletę :D.

Ok. godziny 22 wyszedłem z moim włoskim kolegą Pierluigim i jego siostrą Alessią na spacer po Atelli. Poznałem jego przyjaciół, byli bardzo mili, tylko trudno z nimi było się skomunikować, ponieważ nie za bardzo rozumieli język angielski. Po 2 godzinach włóczęgi po Atelli wróciliśmy do domu i udałem się spać.

 

 

13.05.2015

Wstałem ok. 8 i zostałem zaproszony na śniadanie przez mojego włoskiego przyjaciela. Na śniadanie przez cały tydzień, codziennie dostawałem kakao i ciastka. To śniadanie zdecydowanie dla mnie było za słodkie.

Dzisiaj udaliśmy się najpierw do podstawówki na przywitanie i program artystyczny przyszykowane przez dzieci z sąsiedniego przedszkola. Następnie ok. godziny 10 udaliśmy się do przedszkola na kolejny pokaz artystyczny. Po zwiedzeniu przedszkola udaliśmy się do gimnazjum na prezentacje multimedialne i na mały poczęstunek. Po poczęstunku udaliśmy się na spacer po Atelli, po przejściu Atelli głównymi ulicami udaliśmy się do urzędu miejskiego do powitania przez burmistrza. Tam zastaliśmy ponowny poczęstunek. Jedzenie było przepyszne, myślałem że była to pizza, ale okazało się, że to było jakieś ciasto z dodatkami. Po wyjściu od burmistrza udaliśmy się na kawę. J Po wyjściu z kawiarni czekały na nas autobusy. Udaliśmy się do

Rioneiro do „Domu Wina”. Zobaczyliśmy tam proces powstawania wina, oraz wina w trakcie dojrzewania.

Ok. godziny 19 wróciliśmy do Atelli i udaliśmy się do naszych „włoskich” domów. Jego mama przyszykowała przepyszną pizzę. Gdy już byłem pełny i podziękowałem bardzo serdecznie za to jedzenie, przyszedł Pierluigi i poinformował mnie, że idziemy oglądać mecz do pizzerii. Spotkaliśmy się tam z Krzysiem i Klaudiuszem oraz ich hostami. Mecz grał Juventus (włoska drużyna piłkarska) kontra Real Madryt. Po remisie (tak jakby zwycięstwie) w pizzerii zawitał wielki szał, Włosi zaczęli trzaskać krzesłami , walić w stoły, otwierać szampany, trąbić samochodami, biegać z flagami.. Było to niesamowite doznanie i lekkie przerażenie. Po tym wszystkim udaliśmy się jeszcze na  krótki wieczorny spacerek. Po 15minutach wróciliśmy do domu i poszliśmy spać.

 

 

14.05.2015

 

Dzisiaj czynności poranne się powtórzyły, tak jak wczoraj, tylko dzisiaj  mogłem pospać do godziny 8:30. O godzinie 9 musieliśmy być pod gimnazjum, ponieważ jechaliśmy zwiedzać zamek w Lagopesole. Po zwiedzaniu ok. godziny 12 pojechaliśmy do restauracji w Tito na tradycyjne jedzenie włoskie. To jedzenie niezbyt przypadło mi do gustu. Ok. godziny 16:30 pojechaliśmy autobusami do Potenzy na spotkanie z „Lordem Mayor’em”. Po spotkaniu o 18 mieliśmy spacer po Potenzie. Podczas spaceru odwiedziliśmy teatr „F.Stabile”, różne katedry itp. Ok. godziny wyjechaliśmy w drogę powrotną do Atelli. O 19:30 gdy już dotarliśmy do Arteli wróciliśmy do domów. Mieliśmy wolny czas jak codziennie. Dzisiaj udaliśmy się do Rionero na lody i na pizzę. Potem udaliśmy się na spacer. Znów do domu wróciliśmy ok. północy.

 

 

15.05.2015

 

Dzisiejszy poranek był jak każdy inny. Dziś niestety dało o sobie dać zmęczenie i chęć powrotu do Polski i pospanie do 17 :D

Dzisiaj o godzinie 9 musieliśmy być przed gimnazjum, ponieważ o tej godzinie odjeżdżał autobus do Melfi. Po 30 minutach dotarliśmy na miejsce. Zaczęło się nasze „wielkie zwiedzanie”. Zwiedzaliśmy różne muzea i katedry. Dla mnie było to delikatnie nudne. To zwiedzanie strasznie mnie zmęczyło i oczekiwałem najbliższego przystanku na jedzenie. W końcu o 13 udaliśmy się do Monticchio na obiad. Dostaliśmy przepyszne spaghetti, kotlety z frytkami i lody, wszystko było tak pyszne, że wziąłem podwójne dokładni z każdego dania :D

Po obiedzie udaliśmy się zobaczyć krajobrazowe jezioro tzw. Monticchio’s lasek.

Ok. godziny 17 mieliśmy autobus powrotny do Atelli. Po godzinnej drodze dotarliśmy na miejsce i rozjechaliśmy się do swoich rodzin. Miałem ok. godziny odpoczynku, a następnie udałem się na szkolną dyskotekę i karaoke, które było tak nudne, że całe z naszymi włoskimi kumplami spędziliśmy na zewnątrz, starając się porozumieć. Ok. godziny 22 „impreza” się skończyła i wraz z naszymi włoskimi przyjaciółmi udaliśmy się jeszcze na spacer. Dziś wyjątkowo późno wróciliśmy o 1 w nocy.

 

16.05.2015

 

Dzisiaj bez zmian, musiałem wstać o tej samej godzinie. Na godzinę 8 musieliśmy być przed gimnazjum, ponieważ o tej godzinie odjeżdżaliśmy od Matery. O godzinie 10 dotarliśmy na miejsce. Rozpoczęło się kolejne zwiedzanie katedr, kościołów i muzeów. Byliśmy również na targu „staroci”. O 13 przyszła kolej na jeden z ciekawszych punktów tej wycieczki, na obiad. O godzinie 15:30 byliśmy już z powrotem w Atelli. W Atelli udaliśmy się na oficjalne pożegnanie przez Pana Dyrektora i nauczycieli. Myślę, że wielkim zaskoczeniem dla mnie jak i dla reszty wycieczki była orkiestra pożegnalna, z którą przemierzaliśmy główną ulice Atelli. Było wspaniale

 

17.05.2015

 

Dzisiejszy dzień był z jednej strony najgorszym dniem w życiu, ponieważ opuszczałem ludzi, do których się przywiązałem, a z drugiej strony najlepszy ponieważ wracałem do własnego rodzinnego domu, w którym moim bliscy zamartwiali się czy żyje. Dziś wstałem ok. godziny 6, spakowałem się, pożegnałem się z moją rodziną i udaliśmy się na miejsce zbiórki. Codziennie widziałem uśmiechnięte buzie, lecz dziś wszyscy byli smutni i pochmurni. Łzy kręciły się w oczach. Nadeszła godzina wyjazdu, godzina 8 wszyscy się jeszcze raz żegnamy i robimy sobie zdjęcia. Czas się skończył musieliśmy już odjeżdżać. Wraz z tureckimi przyjaciółmi udaliśmy się w stronę lotniska. Całą drogę przespałem. Po 5 godzinach obudziłem się i ujrzałem lotnisko. Wysiedliśmy, i czekało nas kolejne pożegnanie z naszymi tureckimi przyjaciółmi :/. Po pożegnaniu udaliśmy się na odprawę, i już po chwili siedzieliśmy w samolocie powrotnym do polski. Po wylądowaniu wszyscy już odczuwali zmęczenie. Po wylądowaniu i odprawie, wyszliśmy z lotniska. Ze zmęczenia zgubiłem plecak na lotnisku, i niestety go już nie znalazłem. Ale to nic! Odebrał nas pan kierowca. Zaczęła się droga z Warszawy do domu, do Strzelna ! Po 2 godzinach drogi zgłodnieliśmy i stanęliśmy na prawdziwym polskim jedzeniu w McDonaldzie, gdy wszyscy się najedli ruszyliśmy dalej. Wszyscy na końcu już posnęli, więc obudziliśmy się dopiero w Strzelnie. Ok. godziny 1 wybiegliśmy zaspani z autobusu i zaczęliśmy się witać z bliskimi. Pożegnaliśmy się ze sobą i udaliśmy się do domów. Do naszych prawdziwych rodzinnych domów

 

To już jest koniec tej wspaniałej przygody, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie okazja, aby powtórzyć tą wycieczkę !

 

 

                                                               Dziękuję za uwagę

                                                                       Adam Nogala 

NA GÓRĘ