Julka Worsztynowicz w Satu Mare - relacja osobista

      Kiedy przyjechaliśmy do domu Miru, bo tak miała na imię dziewczyna, u której miałam spać, zapoznałam się z jej tatą, mamą i z jej siostrą.  Mieszkała również z babcią, którą poznałam następnego dnia nad ranem. 

                Kiedy rano wstałyśmy, by się wyszykować, chwilkę porozmawiałyśmy i poszłyśmy się dalej szykować. Pojechałyśmy do szkoły,  w której Miru się uczyła. Dostaliśmy plakietki z imieniem i nazwiskiem, zostaliśmy miło przyjęci. Po przywitaniu poszliśmy do urzędu miasta, gdzie pani opowiadała nam troszkę o historii miasta i powiedziała parę ciekawostek o Satu Mare. Następnie zostaliśmy podzieleni na trzy grupy,  ponieważ mieliśmy zagrać w taką grę - dostaliśmy koperty z podpowiedziami, gdzie czego mamy szukać, co policzyć itd. Gdy grupa, w której byłam, skończyła, poszliśmy coś zjeść i wróciliśmy do szkoły. Pozwiedzaliśmy troszkę szkołę i dzień szybko zleciał.

               We wtorek pojechaliśmy wszyscy do kopalni soli. Niestety długo jechaliśmy, ale wszyscy daliśmy rade.  Gdy byliśmy już na miejscu, chwilkę poczekaliśmy i weszliśmy do środka. Tam gdzie było najciekawiej, było strasznie wysoko.  Gdy spojrzeliśmy w dół, wydawało nam się,  że jest to tak głębokie, że nie widać dna.  Co się okazało później, była tam po prostu woda, po której można było pływać. Było tam bardzo ładnie.  Gdy zeszliśmy na sam dół, były tam różne rozrywki i pamiątki do kupienia. Można było zagrać tam w tenisa stołowego oraz byliśmy na młyńskim kole. Wróciliśmy bardzo późno, więc kiedy przyjechaliśmy do domu, poszłam się wykąpać i spać.

                Kolejnego dnia uczyliśmy się tańca.  Z początku nam nie wychodziło, ale jakoś daliśmy radę. Wszyscy się lepiej poznaliśmy dzięki temu, że spędzaliśmy czas w taki sposób. Obejrzeliśmy prezentacje naszych kolegów i koleżanek. Tłumaczyliśmy też różne zwroty angielskie na język polski. Później mieliśmy czas wolny dla siebie.

                W czwartek pokazywaliśmy, jaki wpływ ma matematyka na nasze życie. Pokazywali nam różne filmiki i prezentacje. Projektowaliśmy w grupach okładki książek. Po obiedzie poszliśmy jeszcze dopracowywać taniec,  którego musieliśmy się nauczyć w ciągu dwóch dni. Następnie pojechaliśmy do muzeum, które znajdowało się na powietrzu. Było bardzo ciekawie, zwiedzaliśmy chatki i widzieliśmy jak pan robił  różne rzeczy z gliny.  Okazało się,  że nie jest to wcale takie proste, jakby się zdawało.

                 Z rana następnego dnia, gdy byliśmy już w szkole, prezentowaliśmy nasze okładki książek. Wszyscy się postarali. Byliśmy jeszcze raz przećwiczyć taniec i poszliśmy do szkoły na pokazy naukowe. Uczniowie ze szkoły byli  bardzo uzdolnieni. Projekty godne podziwu, były bardzo oryginalne i ciekawe. Po pokazach naukowych poszliśmy na zakupy i lody, a następnie na rynek, gdzie pokazywaliśmy nasz taniec, którego się uczyliśmy. Pojechaliśmy znowu do szkoły, ponieważ był to już nasz ostatni dzień pobytu.  Urządzili nam pokaz różnych tańców, śpiewów. Byłam bardzo zaskoczona, że uczniowie w tej szkole są aż tak uzdolnieni. Chłopcy młodsi od nas grali na skrzypcach a dziewczyna, która śpiewała, również grała na dziwnym instrumencie, którego nazwy nie pamiętam. Gdy występy się skończyły,  poszliśmy wszyscy razem na miastu i do baru, by spędzić razem miło wieczór.

                 W sobotę nadszedł smutny dzień rozstania. Wszyscy się pożegnaliśmy ze sobą. Oczywiście pojawiły się również łzy. Nie będziemy się widzieć przez 6 miesięcy. Już nie mogę się doczekać, kiedy do nas przyjadą. Bardzo mi sie podobało w Satu Mare, bardzo przyjemni ludzie tam mieszkają. Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w projekcie Erasmus, poznałam nową kulturę, ludzi i nowe miasto.        

                Czekam na przyjazd naszych kolegów i koleżanek do Polski.

NA GÓRĘ